We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Vandringsman

by von Zachinsky

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.

      name your price

     

1.
wszystkie łodygi już brązowe i zwiędłe kwiaty - znaczą drogę po okręgu świata - co roku wszystko wraca w to samo miejsce mimo przesunięć orbit powolnych ruchów gwiazd płomień życia przygasł pod mchem ale ciągle się tli - gdzieś w ukryciu spod warstwy liści - strugą wypływa szary dym i salamandry pełzną z ognia ze starych domów tylko ruiny dawno wycięli dwie czarne olchy w połowie drogi na wzgórze krajobraz już zupełnie inny - ale gdzieś w nowych pędach roślin czeka ta sama siła deszcz znowu siecze tak jak kiedyś...
2.
Cernunnos 03:53
ktoś nieznajomy w leśnych ostępach ten czarny cień między drzewami którego nikt nie chce zobaczyć kiedy jest sam - a może tylko rogaty duch - drzewnych cieni ślady jelenia ledwo widoczne w jesiennym błocie spadają liście - i krążą wirem wokół ognia wpadają do wrzącego roztworu w kotle - czarownicy znowu obrócił się i odszedł - świsnął płaszcz i został tylko mech wgnieciony jak jelenią stopą - krople zimnego deszczu na gałęziach drżą niecierpliwie, jakby miał wrócić już za chwilę nad lodowatym źródłem - znowu tylko mgła
3.
jesień zawsze zaczynają żółte, kuliste kwiaty zebrane w baldachimy - gdy niebo jeszcze błękitne żółte liście ocieniają ostatnie słoneczne miejsca zanim zapadnie długa noc - zimy brązowieją stare dęby i czerwone muchomory przeświecają przez rośliny - wyschnięte i zmęczone augur wróży z lotu ptaków - na horyzoncie śnieg i grad jeszcze mgły nie zakryły górskich szczytów - w dolinach czekają na listopad wrotycz odpiera mrozy korzenie chociaż zajdą lodem muszą utrzymać ciężar łodyg - cierpliwie znoszą zimny wiatr wilgoć osiada na kamieniach słońce krąży coraz niżej z kwiatów zostały tylko nasiona - brązowe jak łodygi zesztywniałe na zimnym wietrze chwieją się ponad warstwą liści czekając na pierwsze śniegi czernieją z niepokoju wschodzą zimowe gwiazdozbiory wyschłe rośliny - sterczą jak palce wyciągnięte w stronę słońca chcą pierwsze uchwycić wiosnę znowu wystrzelą zielone pędy i żółte kwiaty - rzucą się w górę zostawiając starą zimę w otchłani - niepamięci
4.
twarze zakrywa trupia biel popiołów czarne płaszcze kryją ciała - jedziemy w zimną dal gdzieś w granatowej gęstej nocy - czeka kraj chochlików i koboldów iskry z ogniska wskażą drogę możemy zrzucić ludzką skórę obnażyć zęby, szukać krwi dopóki okrutny świt nie każe wracać z drogi za poskręcaną linią drzew nad poszarpanym kręgiem skał pierwsze płomienie słonecznej lampy - trzeba się ukryć zanim ktoś dostrzeże nasz dziwny pochód nocny marsz - straszna jest zemsta bogów światła
5.
największe drzewo przyciąga błyskawice - ostatnia burza pełznie od północy i wiatr dmie w róg - ryk niesie się nad polem kiedy już przejdzie zostanie tylko pustka strąca kamienie ze szczytów wież i kurek kręci się dokoła - tylko dąb stoi niewzruszony i sypie liśćmi na wyboistą drogę na ścieżce pod starym dębem czernieją świeże ślady odbite w miękkiej ziemi i liście – rozniesione kopyta i racice ścigają się do korzeni i toczą się żołędzie zrzucone burzowym wiatrem na środku świata - to niebezpieczne miejsce pioruny biją gałęzie lecą z deszczem a w dziupli – próchno schronienie tak niepewne jak słowa ptaków - pędzących nad drzewami
6.
nad grobem zawsze krążą myśli jak kruki-ścierwojady jak jest tam, w dole i jak długo - zanim zostaną tylko kości kto następny? ziemia jest płodna nosi potomków smoczych zębów potem pochłania - jeszcze żywych nic po nich nie zostaje dziś zimny księżyc przebija światłem nagie gałęzie starych drzew sztywna bluzka i koronki krawat pewnie poskręcany od wilgoci płytkich grobów jeszcze niedawno były szklanki talerze - uśmiech pożółkłych zębów teraz mech na kamieniach z czarnych zarośli - pełznie mgła latarnia umarłych świeci nad światem - omszałych płotów i starych domów
7.
bruzdy na polach coraz czerniejsze - już nasiąkają wodą czarną od sadzy kominy wypluwają żałobne kłęby dymu - aż gawron splunął resztką skorupy ślimaka odleciał dalej w szarą przestrzeń nad polem co widział gawron w locie na wietrze w burzowych chmurach? - i co odbija jego źrenica czarna jak olchowy pień tutaj już spokój tylko pędy wzrastają, jeszcze niewidoczne i las zaszumiał na wspomnienie dalekich kręgów gór - gdzie nie ma dojścia tam skały grodzą przejścia i tylko górą lecą stada wron
8.
dźwięk kroków ginie między świerkami - i strumień płynie zimną strugą tu nie ma schodów - tylko ściana głucha na wszelkie słowa - kto wybrał drogę bez uchwytów musi po linie piąć się w górę tam gdzie od wiatru - karleją drzewa on rośnie - kamienny posąg na szczytach skał gdzie gwiżdże wiatr samotność tnie jak lodowate ostrze pod urwiskiem - za krawędzią morze szarej mgły pod ciemnym niebem walczą olbrzymy burzowych chmur i leśnych kłębów wędrowiec - sam przeciera drogę wśród poskręcanych sosen czeka na burzę okryty płaszczem - już czuje pierwsze krople deszczu
9.
pod zamkniętymi powiekami - zielona łąka latają muchy – gotowe do zjedzenia roją się tuż nad głową drgnęły uśpione nozdrza jeszcze za wcześnie się budzić – nad głową warstwa śniegu jeszcze wystrzelą kaczeńce i zieleń pokryje bagna a wodę przetną pławne błony - i promień słońca spomiędzy olch zbutwiałe liście oddają prastare ciepło słońca - zebrane w zbrązowiałych żyłach, jak zastygła krew na górze dęby - chroboczą gałęziami szukają w zimnym wietrze - cieplejszych, wiosennych pasm zimowa mgiełka - krople na ścianach błotnistej nory to we śnie letni zapach odurza – i słońce grzeje skórę odmarznie staw - i ostrężyny znowu wzniosą się w górę a pod sznurami czerwonych malin - wilgotny, chłodny cień
10.
w głębinach ziemi słońce nie dosięgnie ukrytych w głębi - korytarzy jaskiniowych gdzieś pod sufitem krążą nietoperze roją się armie - gotowe do wymarszu przez komin w skale wlatują kruki oczy im świecą - jak z fosforu przynoszą wieści z górnego świata - czas wyjść z procesją bogini śmierci ruszyły hufce podziemnych stworów - jeden dzień w roku otwarte bramy trójgłowy stwór już wyczuł trupa rycerza - poległego w boju idzie gliniastą ścieżką w dół między górami - stół rozstawiony Morrigu znowu wysyła kruki - zapraszać gości na ucztę śmierci
11.

about

credits

released July 14, 2016

von Z. - all

Thanks to the following species: Quercus robur, Alnus glutinosa, Tussilago farfara, Fagus sylvatica,Dryopteris filix-mas, Equisetum arvense, Tanacetum vulgare, Salix alba, Betula pendula, Pinus sylvestris

license

tags

about

von Zachinsky Kraków, Poland

« Les grands ne sont grands que parce que nous sommes à genoux »

contact / help

Contact von Zachinsky

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like von Zachinsky, you may also like: