We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Ł​ż​ykwiat: pie​ś​ni dionizyjskie

by von Zachinsky

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.

      name your price

     

1.
Wierzba 03:01
w ustach zgrzyta piasek a splunąć nie ma gdzie wał nad brzegiem rzeki - twarda ziemia niesie szybkim krokiem tam nad rzeką stoi mur - już chyba więcej mchu niż cegieł dalej polecą wodne ptaki a ja muszę już zawracać już rano czuję jak wieczór czerwoną plamą gasi słońce - domy i drzewa coraz ciemniejsze stapiają się z otchłanią nieba mijam starą wierzbę gliniasta skarpa coraz bliżej korzenie - wyciągnięte palce chwytają brzeg, ratują pień mur się zawali, spadnie w morze (rzeka zaniesie tam kamienie) a wierzba będzie rosła dalej rzuci na wodę świeży cień
2.
Do słońca 06:05
do słońca wznoszą ręce wszystkie siewki i pędy leśne fiołki i złocienie zawilce - łodygi przygarbione płatki już opadają z pierwszych przejrzałych kwiatów tutaj faun spotkał nimfę pod młodą jarzębiną spokój strażników pól zaległ nad krajobrazem podziurawionym strzałami wiosennego słońca czerwonym blaskiem zaświeciły owoce w cieniu starych buków powietrze przesiąknięte wodą ze źródła gdzieś dalej na wschód faun odszedł w gęstwę leszczynową nimfa zmieniła się w pień drzewa zostałem tylko ja - wpatrzony w podłogę z zawilcowych liści
3.
Otoczaki 03:47
płynęły wrzące potoki lawy krzyczały latające gady spalone drzewa padały z hukiem i wybuchały chmurą iskier tam się rodziły twarde skały na przemian kruszył je mróz i upał czasem na piasek, czasem na części toczone wartkim biegiem wody promem na drugą stronę w poszarzały krajobraz tam się rozpłynę między wierzbami kamień na brzegu długiej rzeki wiały potężne, zimne wiatry padały lodowate deszcze biły pioruny, padały puszcze sypał się piach z czerwonych skał najtwardszy kamień musiał pęknąć kiedy po mrozie przyszło słońce znikały z oczu ciepłe morza i odsłaniały nowy brzeg
4.
Korowód 03:14
ściany z giętkich bluszczy na kolumnach brzóz w nogi kłuje - gęsta podłoga z ostrężyn ciężkie winne grona uginają tyczki głośne skrzydła pszczół jak noże tną powietrze niezniszczalny, żywy pęd winogron wyciąga w górę zielone ręce słoneczne spirale opadają z nieba idziemy pod psią gwiazdą - ciepła, jasna noc wiatry krążą w kółko kręcą kozi róg niszczyciele tańczą - nogi orzą pole słomki rozgniecione ślady twardych kopyt - smolna czerń odcięta na wyschniętej ziemi
5.
Kary koń 03:20
bezgłośnie nadjechał kary koń niósł zimno i pioruny - oddech burz drżały belki pod sufitem w oczach jak węgielki odbijały się płomienie ginących światów kurz krzyżowych dróg niesie dwa konie nad złotą linią dojrzałych ciężkich zbóż z drugiej strony nadjechał biały koń w rozwianej grzywie niósł pianę - dalekich mórz drżały nogi pod wszystkimi kiedy przestępował przez włócznie na krzyż zatknięte jak drogi przez pustkowie kamienie roztrącone twardymi kopytami układają się w niepewny przyszły los
6.
7.
w bagiennej ziemi rosną bluszcze oplatają szyje brzóz i rozkładają dywan na ziemi rozmiękłej od wilgoci - za zasłonami gęstej zieleni taniec satyrów prowadzi w kółko w bluszczowym cieniu oczy-księżyce świecą spomiędzy liści w odległych zakamarkach budzi się pamięć - nogi same biegną przed siebie biją tympany i grają rogi w cmentarnej ziemi rosną bluszcze oplatają zimny kamień nowe łodygi sięgają w górę spod starych klonowych liści taniec satyrów bez wysiłku na proch obraca świątynie śmierci słońce przepływa otchłań podziemia wychodzi z drugiej strony gór
8.
na ulicach Budapesztu szare ściany czasem bledną raz spotkałem tam upiora za parkanem pod wierzbami starą pompą wypompował z ziemi trochę zimnej wody i przez ręce ją przepuszczał wiatr strącał korę z platanów kolumny patrzyły z góry jak toczył się po chodniku z trudem podnosił nogi - ciężkie z bólu długich wieków stanął pod kamiennym wieńcem zapatrzył się w liście laurowe wciąż pamiętam jego oczy zapadnięte i czerwone ktoś przechodził i przez chwilę popatrzyłem w drugą stronę upiór dotknął mojej dłoni razem spadliśmy w gęsty cień teraz kolumny patrzą z góry jak toczę się po chodniku z trudem podnoszę nogi - ciężkie z bólu długich dni
9.
Zagadka 03:16
w nikłym blasku zagadki błądzimy w ciemnościach świata szukając odpowiedzi zbieramy promienie światła wchodzimy na górskie szczyty i schodzimy w podziemia nie daje nam spokoju pytanie - ciągle inne wyłowić z dna głębokich mórz czy zerwać z najwyższej gałęzi ogrzać się jak płomieniem - uciec od zimnej grozy na zmurszałych kamieniach pożółkłych papirusach spisane rozwiązania a raczej nowe stosy pytań przerzucane karty książek do oślepnięcia w blasku świecy na półkach czaszki, węże w formalinie - patrzą jak szukam kiedyś znajdę
10.
Minotaur 04:41
pod słońcem wrzał niespokojny świat śródziemnomorze i meduzy czerwienią kolumn labiryntu rozgorzał głóg zamknięty w labiryncie stwór krążył, odbijał się od ścian zimne kamienie na posadzce zjadała granatowa ciemność jak płomień świecy w tej ciemności błyszczało światło Asteriona a wokół niego czarne węże zwijały meandry korytarzy z łusek składały się mozaiki i z pokruszonych byczych rogów topory wisiały na ścianie - dwa ostrza symbol zagadki brzęczały pszczoły, miód dojrzewał w worku z koziej skóry - nad nieruchomą taflą morza stanęły czarne żagle dojrzał czas, aż przyszedł ktoś przeniknął ścieżki labiryntu między ciemnymi meandrami błyszczało dwoje jasnych oczu przyćmiły jasne oko byka i w końcu popękały mury tylko dwa rogi skamieniałe stoją nad gładką taflą morza za nami zostaną resztki ścian zdrapane stare malowidła kształty delfinów i ośmiornic przypomną o sierpniowym słońcu i to, co teraz, tak przeminie rozpadnie się na drobne części piasek przysypie popękane skorupy naszych pustych dni
11.
na krańce świata sięga strach - i siła życia uwolniona bulgoce jak morska woda wrząca pod rozgrzanym słońcem upał roztapia drogi i zmienia kształty letnich wzgórz rozciąga kości aż skrzypią ścięgna nóg wyciągniętych na skraj ziemi tańczą impulsy elektryczne niepowstrzymanych myśli napięte mięśnie nóg ruszają i kruszą w pył kamienie dróg na krańcach świata już czekają - łańcuchy górskie i lodowce zieją pustkowia jak kość słoniowa mroźna hiperborejska tundra może dojdziemy tam już dziś na krach lodowych dopłyniemy albo po drodze nas zamrozi - na krańce świata pójdziemy kiedy indziej

about

Exploration in mythology, electric guitar, and folk sounds. This album is more 'rock' and more folk than the previous ones.

Also, the first one to feature the lute guitar and hand-made electric guitars on some parts.

The main melody in track 10 is inspired by Mesomedes' 'Hymn to the Sun', 2nd century.

credits

released December 25, 2022

license

tags

about

von Zachinsky Kraków, Poland

« Les grands ne sont grands que parce que nous sommes à genoux »

contact / help

Contact von Zachinsky

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like von Zachinsky, you may also like: