We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

Niepok​ó​j

by von Zachinsky

/
  • Streaming + Download

    Includes high-quality download in MP3, FLAC and more. Paying supporters also get unlimited streaming via the free Bandcamp app.

      name your price

     

1.
w powietrzu wisi dym z zapałki zapachniały chryzantemy wieczny ogień płonie jasno póki zimna mgła nie spadnie wszędzie dookoła szarość jak zasłona zapomnienia rozmywa kształty cieni szarpane gałęziami drzew tych, co na górze, bolą nogi woda osiada na ubraniach czarnych, wtopionych w rzędy grobów tam, gdzie noc wpełza najwcześniej spływa w ziemię razem z bólem ciało złożone już nie boli inni poniosą ciężar dalej przejdą przez noc, zobaczą świt nad głową świszczą czarownice noc jeszcze długa, płoną ognie słońce umarłych bije zimnym blaskiem zamarłych mórz wiatry rozmiotły stare liście zimno wpełza pod granity kości wzdragają się przed najgorszym pająkiem - zapomnienia rozszedł się tłum i rozwiał dym ogień dogasa razem ze słońcem coraz słabszym w długiej drodze - migoczą gwiazdy Wężownika
2.
Ozimina 04:04
usechł wrotycz, sterczą łodygi woda w stawie poczerniała - bruzdy na polach rozcinają starą twarz ziemi ze smoczych zębów kiedyś wyrośnie plemię młodych wojowników na razie - iść mi coraz ciężej i nie ma gdzie przystanąć my jesteśmy ozimina tylko wiosna nie przychodzi - nawet zima nie chce mrozić nieskończonych błotnych mórz pluszcze błoto pod stopami stare wierzby w pół przecięte tak jak my, idą zgarbione - i nie mogą się zatrzymać może wreszcie skądś nadpłyną zimne wiatry, śnieg skłębiony przykryje chaty, a lodowe paprocie skują okna
3.
wszędzie gorąco, duchota nie do zniesienia pójdę przez tundrę, gdzieś tam - Boreasz wyrywa krzewy igiełki lodu biją w twarz razem z wiatrem coraz mniej roślin, coraz więcej białych plam mróz nadciąga, ścina powierzchnię rzeki powoli, jakby nie mógł przemóc gorąca niesionego z głębi lądu wieczna zmarzlina - w nieskończoność rozciąga lodowe strumienie w głębi ziemi płynę na północ przez połacie lodowych mórz mijam wulkany i pułapki podwodnych wirów skóra stwardniała i starta - już nie czuje zimna nie pamiętam nic innego - tylko śnieg bez końca
4.
znowu pada ulice jak morskie odmęty - płyną godzina za godziną coraz ciemniej, wcale nie rzedną chmury już nawet wiosna jesiennym deszczem gasi ogień - rozmywa mury i ulice i czarne sylwetki gałęzi nad brzegiem Styksu zwiędłe kwiaty i wyschłe kosze lotosów smętny wiatr trąca ogołocone gałęzie głogu szary prąd wody ciągle przerzuca sterty kamieni ktoś idzie brzegiem - zgubił drogę w jesiennej mgle dni upływają w zabójczej nudzie, gęstej jak smoła woda unosi kamienne progi sklepienia i kolumny czernieją cegły prawie całkiem rozpuszczone - już nawet wiosna zieje trucizną, wężowym jadem
5.
oddech piwnic jest wilgotny tą wilgocią wnętrza ziemi gdzie jak żyły się zbiegają ścieżki podziemnych strumieni każdy krok wyciera schody w doniczkach więdną lotosy na posadzce coraz gęściej zastyga fabryczny dym rzeczna mgła kryje rząd smutnych wierzb pada płot ciężki czas przygniótł rdzę rzeczna mgła kryje twarze płyną łzy zbite szkło zimno w szklarni - nie ma kwiatów ani łodyg dzień za dniem płynie czas w błocie gnije zwiędły kwiat wtopiony w herbacianą ziemię stamtąd wyszedł i tam wraca każdy krok przybliża zimę kolejne milimetry sopli zwisają z dachów zapatrzonych w ptasią dal ciemnych chmur
6.
Rdza 03:38
usypia mnie deszcz - rozmyte smugi drzew płoty rozchwiane nic nie odgradzają na chodnikach jeziora - zastygają w bezruchu chmury przykryły miasto szarym kocem wytarte tory pachnie rdza w powietrzu sól - i czarny smar w nozdrzach dym białe iskry oślepiają na drutach pioruny - zapada ciemna noc bloki jak skamieniałość - sterczą kręgi szkieletu okna wyżarte kwasem jak czarne oczodoły przeszłość spokojna, śpi pod warstwą koniczyny - paruje i przenika wilgocią do tego, co jest teraz
7.
półprzezroczyste powieki nie do końca zakrywają nieprzejrzyste fale rzeki leżę sobie w cieniu palmy czekam aż przyjdzie jakiś hipopotam albo jeszcze coś innego na razie nawet nie ma po co wychodzić z błota popołudnie krokodyla płynie powoli jak wody rzeki - szerokiej i błotnistej w upalnym słońcu nudzą mnie błotniste pola w bok mnie kłują piramidy słońce nad głową przypomina dziwny smak mięsa krów Izydy pilnik w łapie, ostrzę zeby zjadłem już Elefantynę rozglądam się za świeżym źródłem żeby czymś popić tą słoninę
8.
idziemy dalej przed siebie, mimo deszczu na twarzach krople, spływają nam na szyje za nami pustka przed nami mgła nic więcej nie istnieje smutna pieśń echo brzmi, powietrze drży horyzont powoli wchłania ostatnie dźwięki przed nami cisza i pusta ścieżka gdzieś tam - huk miasta za plecami błyszczy coś - słoneczny krąg za morzem mgły na szczycie posąg lity granit idziemy między omszałe świerki - żywica płonie nawet w tej wilgoci
9.
Przed siebie 03:29
wielkie słowa wsiąkły w papier zblakł atrament - i została tylko cisza mury milczą niewypowiedzianym gniewem zastygła farba jak skrzepła krew - brud opatruje rany posępnych ścian tylko one mogą jeszcze coś powiedzieć (ale nie chcą) dręczą nas upiory rwą od środka jakieś widma ale buty dalej biją o bruk ulicy - w drodze naprzód bez celu, z rogu w róg zapędzone ludzkie stado - razem z nimi idę, nie wiem w którą stronę patrzę przez cegły na wylot widzę pustkę, suchy piach - w głowie też dźwięczy jakaś pustka świszczy wiatr
10.
Persefona 03:15
ciepły, gęsty zapach ziemi na drodze do podziemia żaby zasłaniają oczy śpią pod warstwami błota sople lodu na gałęziach jak przezroczyste wieże zanim wyrosły mury miast już stał ten podziemny gród pnie się bluszcz wiecznie zielony - syczą węże Eskulapa dotyk ziemi leczy rany i przywraca światło oczom tu przed tronem płoną ognie nawet kiedy noc zapadnie ciągle czuwa pan podziemi oczy błyszczą - dwie latarnie szybko minie czas ciemności rośliny wystawią głowy wypełznę razem z wężami oglądać podsłoneczny świat
11.
Trismegistos 04:15
szmaragd świeci w tej ciemności - w mrokach wieku żelaznego tli się ogień, śniedź na dachach zachód słońca zmienia w złoto zawsze byłem, ciągle jestem gwiazda błądząca o zachodzie w szumie liści za oknami i wieczornej, szarej mgle zapaliły się latarnie - widzę już kawałek drogi potem dalej, tylko z lampą pójdę prosto przez podziemie

credits

released December 17, 2020

license

tags

about

von Zachinsky Kraków, Poland

« Les grands ne sont grands que parce que nous sommes à genoux »

contact / help

Contact von Zachinsky

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like von Zachinsky, you may also like: